Robert Małecki „Wada”

Robert Małecki „Wada”

 

Po tym, jaki zachwyt wzbudziła we mnie „Skaza”, aż zacierałam ręce na myśl o sięgnięciu po drugi tom serii z Bernardem Grossem w roli głównej. Wiedziałam, że czeka na mnie nieprzeciętna lektura.   I nie pomyliłam się ani trochę!

Upalne lato, Chełmża. Komisarz zupełnie przypadkowo natrafia na pusty, zakrwawiony namiot. Rozglądając się dookoła dostrzega coraz więcej krwi. Cała sytuacja wygląda jak miejsce zbrodni, tyle tylko, że brak ofiary, sprawcy oraz narzędzia. Nie ma więc niczego, co dla prokuratora Legnera oznacza brak śledztwa. Gross jest jednak przekonany, że nad jeziorem doszło do jakiejś tragedii, zrobi więc wszystko, by poznać prawdę. W międzyczasie na komendzie pojawia się kobieta, by zgłosić zaginięcie nastoletniej córki. Gross powiązuje obie sprawy ze sobą, choć coraz więcej niewiadomych pojawia się w  całej tej historii. Gdyby tego było mało, bohater dostał nowe zadanie- ma przyjrzeć się starej sprawie zaginięcia młodej matki. Kobieta zaginęła blisko trzydzieści lat temu wraz z maleńkim synkiem. Wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. Z jakiegoś powodu odchodzący na emeryturę, ciężko chory przełożony Bernarda akurat teraz zleca mu to zadanie…

To kolejna świetna książka Roberta Małeckiego, która mogę z całego serca polecić. Przypominam tylko, że jest to druga część serii, więc jeśli nie czytaliście „Skazy”, to właśnie od tej lektury powinniście zacząć. Przede mną natomiast trzecia część cyklu- „Zadra” i już żałuję, że ostatnia. Robert Małecki- klasa sama w sobie- i tym zdaniem kończę tę krótką recenzję.

 

 

Skip to content