Bartek Sabela „Wędrówka tusz”

Długo wyczekiwałam premiery „Wędrówki tusz” Bartka Sabeli mimo, iż od początku wiadome było, że to nie będzie przyjemna lektura. Czytanie o cierpieniu zwierząt nigdy nie jest ani lekkie ani przyjemne.

Autor skupia swoją uwagę na przeróżnych sferach dotyczących szeroko rozumianego wykorzystywania zwierząt. Na pierwszy ogień idzie oczywiście hodowla tych przeznaczonych do konsumpcji. Świnie, drób, ryby- najpierw czytelnik dostaje dawkę wiedzy teoretycznej, branżowej, a później już konkretne opisy chowu przemysłowego krok po kroku. Sabela był w miejscach, które opisuje, rozmawiał zarówno z aktywistami walczącymi o prawa zwierząt jak i z pracownikami czy właścicielami zakładów, uważnie słuchał każdej ze stron stojących po przeciwnej stronie tej barykady. Nie ukrywam, że po każdym rozdziale musiałam robić sobie dłuższą chwilę przerwy, bo myśli i emocji rodziło się we mnie zbyt wiele. Sabela mógłby swoje rozważania zakończyć właśnie na cierpieniu zwierząt, które zjadamy i to byłaby i tak już mocno wstrząsająca opowieść, ale nie, z „Wędrówki rusz” zaznajamiamy się też z wymiarem cierpienia zwierząt futerkowych, koni, a także myszy, szczurów czy makaków, które giną w zimnych laboratoriach. Czy ludzie potrzebują nosić futra? Czy żeby wprowadzić na rynek nowy lek trzeba wykorzystywać w tym celu zwierzęta? To wszystko nie jest czarno- białe, a książka nie daje jednoznacznej odpowiedzi na te wszystkie pytania. To byłoby po prostu zbyt łatwe.

Nie wiem, który rozdział wstrząsnął mną najmocniej, wiem natomiast, że bez względu na poglądy, styl życia, odżywiania i wiele innych- ta książka była na polskim rynku bardzo potrzebna. Bo zamykanie oczu na krzywdę zwierząt nie sprawi, że problemu nie ma. A najważniejszą częścią problemu jesteśmy my sami.

 

Dostępna w Owińskach.

Skip to content